24 octobre 2015

Autoportrait de l'auteur en coureur de fond - Haruki Murakami




Mes impressions, écrites il y a quelques mois, après avoir lu "Autoportrait de l'auteur en coureur de fond".

Même si aujourd'hui je cours beaucoup moins et je ne fais plus de courses, la course à pied reste toujours mon sport favori et un moment privilégié, propice aux réflexions qui me passent par la tête tout en trottinant en solitaire pendant 1 heure.

Parlons course à pied et écriture

J'ai choisi ce livre pour son côté "course à pied". Ne connaissant Haruki Murakami que de nom, c'était aussi pour moi une bonne occasion de découvrir son écriture. Je me suis dit: "Un écrivain qui aime courir et qui en parle, ça ne peut être qu'intéressant". Depuis, je considère cet " Autoportrait de l'auteur en coureur de fond" comme une sorte de bible qui a le pouvoir de "revitaliser ma motivation". A chaque moment de faiblesse ou de relâchement, il suffit que je me remémore certaines de ses phrases, que je lise un ou deux chapitres pour que l'envie revienne de lacer mes baskets, d'attraper mon mp3 et de m'évader pendant 1 h. 

L'auteur nous dévoile sa vie d'ancien propriétaire d'un club de jazz et d'ancien gros fumeur, il nous raconte ses plus de 20 ans de vie de coureur et d'écrivain. C'est un hommage à la course à pied qui est un excellent moyen de retrouver ou de garder la forme et l'équilibre physique et psychique quand elle convient et uniquement à cette condition. Chaque coureur plus ou moins aguerri peut se retrouver dans certains de ses propos: contrainte des préparatifs de courses, souffrance au 35 ème km, satisfaction une fois la ligne d'arrivée franchie...

C'est un livre écrit pour les coureurs amoureux de lecture ou les grands lecteurs qui courent. Je peux comprendre une certaine déception chez les amateurs de "Kafka sur le rivage", je n'aurais pas été autant enthousiaste si Murakami avait écrit sur la pêche à la mouche ou l'alpinisme - activités qui me sont totalement étrangères.


4ème de couverture:

De la course à l'écriture, il n'y a qu'une foulée que Murakami nomme la vitalité. Pour s'astreindre à une discipline d'écrivain, l'auteur a vendu son club de jazz, arrêté de fumer, commencé à courir, inlassablement, tous les jours. Journal, essai, éloge de la course à pied, au fil de confidences inédites, Murakami nous livre une méditation lumineuse sur la vie.

10/18 - 2014 - traduit du japonais par Hélène Morita




O czym mówię kiedy mówię o bieganiu



Książke wybrałam bo jest o bieganiu, ale była to też doskonała okazja żeby zapoznać się z twórczością pisarza, który dotąd był mi znany jedynie z nazwiska. Przeczytałam ten autoportret biegającego pisarza, tak też zresztą został przetłumaczony tytuł na francuski, kilka miesięcy temu, wtedy też napisałam moją pierwszą opinię, którą dzis trochę uaktualnię. Moja przygoda z bieganiem zaczęła sie kilka lat temu i w sumie trwa do dzisiaj, ciągle jest to moj ulubiony sport, który uprawiam z mniejszą intensywnością i bez udziału w różnego rodzaju zawodach. Biegam tylko i wyłącznie dla przyjemności i dla utrzymania formy i w zupełności mi to wystarcza.

Hurakami pisze jak pewnego dnia przestał palić, sprzedał swój klub jazzowy i zacząl biegać, codziennie, z wytrwałością, której można tylko pozazdrościć. Opisuje swoje treningi, podróże, samotny maraton w greckim upale... Każdy biegacz znajdzie tu coś dla siebie i odnajdzie się w niektórych przemyśleniach: dla mnie były to trudy przygotowań przed każdym biegiem, ból i determinacja po przebiegnięciu 30 kilometrów maratonu, ogromna satysfakcja po przekroczeniu mety i przede wszystkim przyjemność czerpana z samotnego truchtania, który jest praktycznym i niedrogim sposobem na utrzymanie formy a także okazją do wielu refleksji.

Książka przeznaczona przede wszystkim dla piszących czy czytających biegaczy. Jestem w stanie zrozumieć możliwe rozczarowanie miłośników "Kafki nad morzem", przyzwyczajonych do magicznej atmosfery, która emanuje z wielu książek japońskiego autora, a która tutaj ustępuje miejsca czasami bardzo technicznym opisom związanym z bieganiem czy pod koniec trójbojem.


Aucun commentaire:

Enregistrer un commentaire